
Świat
RAKIETOWY KRYZYS KUBAŃSKI 2.0 NAD UKRAINĄ? CZY ŻYDOWSCY US-MANI DOPROWADZĄ DO PRAWDZIWEGO HOLOKAUSTU NASZEJ CYWILIZACJI? NA TO WYGLĄDA
- ByNowe Ateny --
- 2022-09-29
Autor: Anatolij Antonow, ambasador Rosji w Stanach Zjednoczonych 28.09.2022
Można bezpiecznie założyć, że każde użycie broni jądrowej szybko doprowadzi do eskalacji konfliktu lokalnego lub regionalnego, w globalny.
Jak napisał Henry Kissinger w 2014 roku: „Demonizacja Władimira Putina nie jest polityką; jest alibi stanowiącym brak alibi”.
Pracę nad tym artykułem rozpocząłem z dwóch powodów. Po pierwsze, w październiku minie sześćdziesiąt lat od kryzysu kubańskiego, kiedy ZSRR i Stany Zjednoczone znajdowały się na skraju konfliktu nuklearnego. Jest to okazja, by bliżej przyjrzeć się lekcjom polityki zagranicznej, jakie dwa wielkie mocarstwa wyciągnęły z tamtego dramatycznego czasu. Wierzę, że każdy Amerykanin widzi na własne oczy, tak jak ja, że nie możemy pozwolić, aby wybuchowa sytuacja z lat sześćdziesiątych się powtórzyła. Ważne jest, aby nie tylko Rosja i Stany Zjednoczone, ale także inne państwa nuklearne potwierdziły we wspólnym oświadczeniu, że wojny nuklearnej nie można wygrać i nigdy nie należy jej prowadzić.
Po drugie, jesteśmy świadkami fali zaniepokojenia społeczności międzynarodowej i ekspertów amerykańskich możliwością konfliktu nuklearnego między Moskwą a Waszyngtonem. Kwestia ta stała się jeszcze bardziej dotkliwa w ostatnich dniach, kiedy wysocy urzędnicy administracji USA zaczęli wysyłać nam bezpośrednie sygnały ostrzegające przed użyciem broni jądrowej podczas rosyjskiej specjalnej operacji wojskowej na Ukrainie. Co więcej, z oficjalnego establishmentu dały się słyszeć groźby pod naszym adresem.
Uniwersytet Princeton przewidział nawet , że miliony Amerykanów i Rosjan zginą w wyniku wymiany uderzeń nuklearnych . Czasami wydaje się, że wracamy do lat makkartyzmu. Trudno zapomnieć byłego sekretarza obrony USA Jamesa Forrestala, który wyskoczył przez okno krzycząc „Rosjanie nadchodzą!”.
Amerykańskie media obfitują w publikacje pseudo-ekspertów, którzy nie znają historii i błędnie interpretują obecny stan rzeczy. Błędnie porównują dzisiejszą sytuację do kryzysu kubańskiego.
Można przyjąć twierdzenia niektórych polityków i mediów, że stosunki amerykańsko-rosyjskie przeżywają bezprecedensowy kryzys. Przypomnę, że zaledwie kilka lat temu rozmawialiśmy o trudnym etapie dialogu dwustronnego. Jednak nikt nie mógł sobie nawet wyobrazić, że dojdzie do tak niebezpiecznego punktu. Wszystko, co powstało przez wiele lat ciężkiej pracy, w tym więzi polityczne, gospodarcze, kulturalne, naukowe i edukacyjne, zostało wyrzucone na śmietnik historii.
Widzimy godny ubolewania, opuszczony obraz kontroli zbrojeń. Traktaty ABM i INF poszły w zapomnienie. Traktat o otwartym niebie praktycznie przestał istnieć. Traktat Nowy START zbliża się do końca i, jak wielokrotnie mówiliśmy, nie jest w pełni wdrażany przez stronę amerykańską. NPT przeżywa poważne wstrząsy. Nikt nie jest w stanie przewidzieć, co będzie dalej.
Muszę przypomnieć czytelnikom, że wszystko to jest wynikiem polityki USA. Pozwólcie, że rozwinę mój punkt widzenia. Waszyngton wycofał się z traktatów w celu uzyskania korzyści w zakresie bezpieczeństwa, zwłaszcza w konfrontacji z Rosją. Stale poszukuje możliwości osiągnięcia globalnej dominacji militarnej.
W ciągu minionych dziesięcioleci machina wojskowa NATO kilkakrotnie zbliżała się w kolejnych falach do granic Rosji – potężna pięść została wzniesiona nad moją Ojczyzną. Jak powinniśmy byli zareagować? Ostrzegaliśmy naszych kolegów, że takie kroki przynoszą efekt przeciwny do zamierzonego, zwiększyły ryzyko wyścigu zbrojeń i nie mogliśmy ignorować nasilających się zagrożeń wzdłuż granic Rosji, zwłaszcza zachodnich. Pamiętam wielogodzinne spotkania w kwaterze głównej NATO, podczas których musiałem wielokrotnie brać udział w dyskusjach na temat szkodliwości globalnej obrony przeciwrakietowej, znaczenia poszanowania międzynarodowych zobowiązań w zakresie stabilności strategicznej oraz niebezpieczeństwa rozmieszczenia pocisków krótkiego i średniego zasięgu w Europie. Nadaremne okazały się rosyjskie napomnienia.
Ostatnią kroplą, która przelała czarę goryczy, była próba rozpoczęcia przez NATO militarno-technicznej eksploatacji Ukrainy i kultywowania w Kijowie reżimu pragnącego prowadzić krwawą wojnę z Rosją.
Dziś nasz kraj jest oskarżany o wszystkie grzechy. Twierdzą, że rozpętaliśmy konflikt zbrojny w Europie. Zastanawiam się: co zrobiły Stany Zjednoczone, aby zapewnić realizację porozumień mińskich? Dlaczego Waszyngton milczał przez osiem lat i nie zatrzymał Kijowa, kiedy w Donbasie ginęli Ukraińcy i Rosjanie?! Jak mogli zignorować straszną tragedię w Odessie, kiedy kilkadziesiąt osób zostało spalonych żywcem?! Gdzie były międzynarodowe instytucje humanitarne?! Dlaczego administracja traktująca priorytetowo prawa człowieka pozwoliła na takie przestępstwa?! Wielokrotnie zadawaliśmy te pytania amerykańskim politykom. Odpowiedzią były same piękne slogany. Ukraina nadal walczy z Rosją.
Dziś jest oczywiste, że Stany Zjednoczone są bezpośrednio zaangażowane w działania militarne reżimu kijowskiego. Waszyngton otwarcie buduje dostawy śmiercionośnej broni na Ukrainę i dostarcza jej informacje wywiadowcze. Wspólnie planują operacje wojskowe przeciwko rosyjskim siłom zbrojnym. Ukraińcy są szkoleni do używania w walce sprzętu wojskowego NATO.
Wydaje się, że Rosja jest testowana, aby zobaczyć, jak długo pozostanie cierpliwa i powstrzyma się od reagowania na rażąco wrogie działania i ataki. W rzeczywistości Waszyngton popycha sytuację w kierunku bezpośredniej konfrontacji głównych mocarstw nuklearnych, brzemiennej w nieprzewidywalne konsekwencje.
Urzędnicy amerykańscy nadal eskalują sytuację, zastraszając amerykańską i międzynarodową opinię publiczną fałszywymi rosyjskimi „groźbami nuklearnymi”. Taka retoryka przekręca wypowiedzi rosyjskich przywódców.
Chciałbym podkreślić, że nie zmieniły się warunki, w których nasz kraj będzie używał broni jądrowej. W związku z tym nadal ściśle przestrzegamy doktryny wojskowej z 2014 r. i podstawowych zasad polityki państwa w zakresie odstraszania jądrowego z 2020 r. Moskwa nigdy nie wspomniała o ekspansywnej interpretacji tych dokumentów, które można znaleźć w domenie publicznej.
Nikomu nie grozimy. Potwierdzamy jednak, że, jak powiedział 21 września prezydent Władimir Putin, Rosja jest gotowa bronić swojej suwerenności, integralności terytorialnej i naszego narodu wszystkimi systemami uzbrojenia, jakie posiadamy. Co jest tak agresywnego w tym stwierdzeniu? Co jest niedopuszczalne? Czy Stany Zjednoczone nie zrobiłyby tego samego w obliczu egzystencjalnego zagrożenia?
Dodam, że niektórzy politycy amerykańscy ulegają złudzeniu, jeśli uważają, że nasza gotowość do obrony naszego terytorium nie dotyczy Krymu ani terytoriów, które mogą stać się częścią Rosji na podstawie swobodnego wyrażania woli ludu.
Chciałbym ostrzec amerykańskich planistów wojskowych przed błędnymi założeniami, że ograniczony konflikt nuklearny jest możliwy. Najwyraźniej mają nadzieję, że Stany Zjednoczone będą w stanie schować się za oceanem, jeśli taki konflikt wybuchnie w Europie z brytyjską i francuską bronią jądrową. Podkreślę, że jest to niezwykle niebezpieczny „eksperyment”. Można bezpiecznie założyć, że każde użycie broni jądrowej może szybko doprowadzić do eskalacji konfliktu lokalnego lub regionalnego w globalny.
Chcę wierzyć, że mimo wszystkich trudności, my i Amerykanie nie zbliżyliśmy się jeszcze do niebezpiecznego progu popadnięcia w otchłań konfliktu nuklearnego. Ważne jest, aby przestać nam grozić.
Dziś trudno przewidzieć, jak daleko Waszyngton gotów jest posunąć się w zaostrzaniu stosunków z Rosją. Czy kręgi rządzące USA będą w stanie zrezygnować z planów wyniszczenia naszego kraju z perspektywą jego rozczłonkowania?
Niedawny szczyt Szanghajskiej Organizacji Współpracy i tydzień wysokiego szczebla 77. sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ dowiodły, że znaczna część planety nie jest zadowolona z porządku światowego, który powstał po rozpadzie Związku Radzieckiego. Jesteśmy świadkami, jak większość globalnej społeczności próbuje znaleźć sposób na ustanowienie sprawiedliwego systemu stosunków międzynarodowych, który nie miałby ani państw pierwszego, ani drugiego rzędu. Zdecydowanie popieramy taki porządek światowy oparty na prawie międzynarodowym, Karcie Narodów Zjednoczonych i zasadzie niepodzielności bezpieczeństwa.
Comment