
Polska
JULIAN TUWIM: ZNÓW TRZEBA IŚĆ I Z ARMAT WALIĆ, MORDOWAĆ, GRABIĆ, TRUĆ I PALIĆ I WYJDZIE BISKUP, PASTOR, RABIN POBŁOGOSŁAWIĆ TWÓJ KARABIN
- ByNowe Ateny --
- 2022-07-12
W naszym kąciku poetyckim po Adamie Mickiewiczu przypominamy dziś dwa wiersze Juliana Tuwima (plus trzeci extra), które wydają się być bardzo a propos aktualnej sytuacji w Polsce. Nie tylko tej, na granicy z Białorusią, w związku z żydowską prowokacją w tamtym rejonie, mającą być wehikułem do kolejnego rozbioru Polski i powołania dawno już śnionej przez zorganizowane żydostwo Judeopolonii, ale także tej stricte wojennej, gdyż od początku 2020r. mamy w Polsce do czynienia z brutalną agresją typu militarnego blitzkriegu zarówno na nasz kraj, którego instytucje są dewastowane, a budżet w ferii dzikiej grabieży totalnie pustoszony wraz z dobytkiem obywateli, jak i na polskie społeczeństwo, jego życie i zdrowie w związku z fałszywą pandemią, wciskaną Polakom przez psychopatyczny gang Morawieckiego, niczym dziecko w brzuch.
Pierwszy wiersz nosi tytuł „Żydzi”. Drugi to: „Do prostego człowieka”. Obydwa się dopełniają, bowiem pokazują nam dwa oblicza tych samych ludzi, stojących zarówno za prowokacją na granicy, jak i za fałszywą pandemią, odwiecznie zdolnych do kłamstwa absolutnego oraz do najgorszych zbrodni. Ludzi, którzy prawdy nie znają, gdyż – jak mówi Pismo Święte – nie zna jej ich ojciec, albowiem sam jest kłamcą i ojcem kłamstwa, a kiedy kłamie, to kłamie od siebie, taka jego natura i nie należy od niego oczekiwać słów prawdy, której idei pojąć nie jest w stanie.
Julianowi Tuwimowi (na zdjęciu za Marszałkiem, a przed gościem w okularach) nie można zarzucić antysemityzmu ze względów oczywistych, mało jest ludzi znających mentalność, cele oraz metody zorganizowanego żydostwa tak, jak on, wielki Polak pochodzenia żydowskiego. Z tym większą uwagą warto wczytać się w słowa poniższych wierszy, a jeśli trzeba, to przeczytać je kilkakrotnie i dobrze zrozumieć.
ŻYDZI
Czarni, chytrzy, brodaci,
Z obłąkanymi oczyma,
W których jest wieczny lęk,
W których jest wieków spuścizna,
Ludzie,
Którzy nie wiedzą, co znaczy ojczyzna,
Bo żyją wszędy,
Tragiczni, nerwowi ludzie,
Przybłędy.
Szwargocą, wiecznie szwargocą
Wymachując długimi rękoma,
Opowiadają sobie jakieś trwożne rzeczy
I uśmiechają się chytrze,
Tajnie posiedli najskrytsze
Z miliarda czarnych, pokracznych literek
Ci chorzy obłąkańcy,
Wybrany Ród człowieczy!
Pomazańcy!
Pogładzą mokre brody
I znowu radzą, radzą...
- Tego na bok odprowadzą,
Tego wołają na stronę,
Trzęsą się... oczy strwożone
Rzucą szybko przed siebie,
Czy ktoś nie słyszy...
Wieki wyryły im na twarzach
Bolesny grymas cierpienia,
Bo noszą w duszy wspomnienia
O murach Jerozolimy,
O jakimś czarnym pogrzebie,
O rykach na cmentarzach...
...Jakaś szatańska Msza,
Jakieś ukryte zbrodnie
(...pod oknami... w piątki... przechodnie...
Goje... zajrzą do okien... Sza! Sza-a-a!)
Poniżej drugi wiersz, równie ważny, szczególnie dziś, kiedy „Ojczyznę szarpią deklinacją i łudzą kolorowym godłem, i judzą "historyczną racją".
TNP Info opublikowała dziś skandaliczne wystąpienie niejakiego T. Piotrowskiego, generała brygady produkującego się publicznie w charakterze wycieraczki do butów, a raczej amerykańskich trepów oraz propagandowej szmaty do podłogi, czy bardziej tałesu. Poniższa, prawidłowa reakcja w komentarzu pod wystąpieniem Piotrowskiego była jednoznaczna, jednak nie ostała się długo, bowiem wszystkie wpisy krytyczne wobec tak bezczelnej hucpy były niemal natychmiast usuwane.
Trep Piotrowski w TVP Info, widać nawet on miał problem z wypowiedzeniem tych wszystkich kłamstw
"Słuchaj no koleżko, a z kim ty „walczysz” na tej granicy, he? Jakbyś wziął tych kilkanaście tysięcy żołnierzy, kazał im jechać do Warszawy i powyrywać nogi z dupy Kaczyńskiemu, Morawieckiemu, Niedzielskiemu, Szumowskiemu, Pinkasowi, Witek, Terleckiemu i reszcie gangu terrorystów państwowych, to żydowska prowokacja na granicy z Białorusią zniknęłaby natychmiast wraz z fałszywą pandemią. Ale ty służysz zdrajcom, zbrodniarzom i mordercom. Spójrz w lustro i zapytaj sam siebie, czy jesteś od nich lepszy. Pieprz się. #MuremZaNorymbergiSznurem."
DO PROSTEGO CZŁOWIEKA
Gdy znów do murów klajstrem świeżym
Przylepiać zaczną obwieszczenia,
Gdy "do ludności", "do żołnierzy"
Na alarm czarny druk uderzy
I byle drab, i byle szczeniak
W odwieczne kłamstwo ich uwierzy,
Że trzeba iść i z armat walić,
Mordować, grabić, truć i palić;
Gdy zaczną na tysięczną modłę
Ojczyznę szarpać deklinacją
I łudzić kolorowym godłem,
I judzić "historyczną racją",
O piędzi, chwale i rubieży,
O ojcach, dziadach i sztandarach,
O bohaterach i ofiarach;
Gdy wyjdzie biskup, pastor, rabin
Pobłogosławić twój karabin,
Bo mu sam Pan Bóg szepnął z nieba,
Że za ojczyznę - bić się trzeba;
Kiedy rozścierwi się, rozchami
Wrzask liter pierwszych stron dzienników,
A stado dzikich bab - kwiatami
Obrzucać zacznie "żołnierzyków". -
- O, przyjacielu nieuczony,
Mój bliźni z tej czy innej ziemi!
Wiedz, że na trwogę biją w dzwony
Króle z panami brzuchatemi;
Wiedz, że to bujda, granda zwykła,
Gdy ci wołają: "Broń na ramię!",
Że im gdzieś nafta z ziemi sikła
I obrodziła dolarami;
Że coś im w bankach nie sztymuje,
Że gdzieś zwęszyli kasy pełne
Lub upatrzyły tłuste szuje
Cło jakieś grubsze na bawełnę.
Rżnij karabinem w bruk ulicy!
Twoja jest krew, a ich jest nafta!
I od stolicy do stolicy
Zawołaj broniąc swej krwawicy:
"Bujać - to my, panowie szlachta!"
A na deser jeszcze jeden wiersz Juliana Tuwima, w dobie żydowskiego „odbrązawiania” polskich autorytetów.
JÓZEF PIŁSUDSKI
Wiedzą, że brwi krzaczaste, że sumiaste wąsy,
I że nieprzepisową nosi maciejówkę,
Słyszeli, że dosadnym wyraża się słówkiem,
Że z litewska przeciąga i że miewa dąsy.
Wiedzą jeszcze, że "forsy" nie ruszy. To cenią;
Więc chamską czują trwogę i dumny szacunek,
Jak w narożnym sklepiku groszowy rachunek,
Sprawdzają go swym sercem, jak własną kieszenią.
Kiedy autem przez miasto, błękitnie i chmurnie,
Przemknie ciągnąc za sobą siwy tren legendy,
Oglądają się - czując na chwilę, podskórnie,
Dreszczyk, zew nieziszczalny okrutnej komendy.
Zew, wiecznie narzucany tak gorzkim milczeniem,
Lub czasem słów cykutą, prosto w twarz bryźniętą,
Że mógłby tym wołaniem uskrzydlić kamienie,
Lecz nie ich. I wie o tym. I strasznie pamięta.
A tu rosną i rosną zmagania olbrzymie,
Prawda, której nie wcieli w rozkazy pułkowe,
W żadne prawa, dekrety, w żadną ludzką mowę,
Tylko w mękę: "Wielkości, jakie twoje imię?"
Gdy wyszedł na ulicę, gdy trzasnęły kości,
Gdy o tę prawdę grzmiało serce i armaty,
Znów chcieli jej "na co dzień", na raty, na spłaty,
Paragrafami mierząc huragan wolności!
I zawsze będą mierzyć, a nigdy nie zmierzą
Pomrukując po kątach, zdziwieniem, zawodem.
I w cierpką miłość jego nigdy nie uwierzą,
Kiedy przez Polskę idzie samotnym pochodem.
Tylko mu raz, pod oknem, kiedy dumał nocą,
Wyszlochał wszystko żołnierz, stojący na warcie,
Płakał, płakał jak dziecko: "Ach czemu, ach po co
Tak męczysz się, tak cierpisz za nas, komendancie?"
Artykuł odzyskany po ataku służb specjalnych na naszą stronę.
Comment