No icon

Polska

JULIAN TUWIM: ZNÓW TRZEBA IŚĆ I Z ARMAT WALIĆ, MORDOWAĆ, GRABIĆ, TRUĆ I PALIĆ I WYJDZIE BISKUP, PASTOR, RABIN POBŁOGOSŁAWIĆ TWÓJ KARABIN

W naszym kąciku poetyckim po Adamie Mickiewiczu przypominamy dziś dwa wiersze Juliana Tuwima (plus trzeci extra), które wydają się być bardzo a propos aktualnej sytuacji w Polsce. Nie tylko tej, na granicy z Białorusią, w związku z żydowską prowokacją w tamtym rejonie, mającą być wehikułem do kolejnego rozbioru Polski i powołania dawno już śnionej przez zorganizowane żydostwo Judeopolonii, ale także tej stricte wojennej, gdyż od początku 2020r. mamy w Polsce do czynienia z brutalną agresją typu militarnego blitzkriegu zarówno na nasz kraj, którego instytucje są dewastowane, a budżet w ferii dzikiej grabieży totalnie pustoszony wraz z dobytkiem obywateli, jak i na polskie społeczeństwo, jego życie i zdrowie w związku z fałszywą pandemią, wciskaną Polakom przez psychopatyczny gang Morawieckiego, niczym dziecko w brzuch.

Pierwszy wiersz nosi tytuł „Żydzi”. Drugi to: „Do prostego człowieka”. Obydwa się dopełniają, bowiem pokazują nam dwa oblicza tych samych ludzi, stojących zarówno za prowokacją na granicy, jak i za fałszywą pandemią, odwiecznie zdolnych do kłamstwa absolutnego oraz do najgorszych zbrodni. Ludzi, którzy prawdy nie znają, gdyż – jak mówi Pismo Święte – nie zna jej ich ojciec, albowiem sam jest kłamcą i ojcem kłamstwa, a kiedy kłamie, to kłamie od siebie, taka jego natura i nie należy od niego oczekiwać słów prawdy, której idei pojąć nie jest w stanie.

Julianowi Tuwimowi (na zdjęciu za Marszałkiem, a przed gościem w okularach) nie można zarzucić antysemityzmu ze względów oczywistych, mało jest ludzi znających mentalność, cele oraz metody zorganizowanego żydostwa tak, jak on, wielki Polak pochodzenia żydowskiego. Z tym większą uwagą warto wczytać się w słowa poniższych wierszy, a jeśli trzeba, to przeczytać je kilkakrotnie i dobrze zrozumieć.

ŻYDZI

Czar­ni, chy­trzy, bro­da­ci,
Z obłą­ka­ny­mi oczy­ma,
W któ­rych jest wiecz­ny lęk,
W któ­rych jest wie­ków spu­ści­zna,
Lu­dzie,
Któ­rzy nie wie­dzą, co zna­czy oj­czy­zna,
Bo żyją wszę­dy,
Tra­gicz­ni, ner­wo­wi lu­dzie,
Przy­błę­dy.

Szwar­go­cą, wiecz­nie szwar­go­cą
Wy­ma­chu­jąc dłu­gi­mi rę­ko­ma,
Opo­wia­da­ją so­bie ja­kieś trwoż­ne rze­czy
I uśmie­cha­ją się chy­trze,
Taj­nie po­sie­dli naj­skryt­sze
Z mi­liar­da czar­nych, po­kracz­nych li­te­rek
Ci cho­rzy obłą­kań­cy,
Wy­bra­ny Ród czło­wie­czy!
Po­ma­zań­cy!

Po­gła­dzą mo­kre bro­dy
I zno­wu ra­dzą, ra­dzą...
- Tego na bok od­pro­wa­dzą,
Tego wo­ła­ją na stro­nę,
Trzę­są się... oczy str­wo­żo­ne
Rzu­cą szyb­ko przed sie­bie,
Czy ktoś nie sły­szy...

Wie­ki wy­ry­ły im na twa­rzach
Bo­le­sny gry­mas cier­pie­nia,
Bo no­szą w du­szy wspo­mnie­nia
O mu­rach Je­ro­zo­li­my,
O ja­kimś czar­nym po­grze­bie,
O ry­kach na cmen­ta­rzach...

...Ja­kaś sza­tań­ska Msza,
Ja­kieś ukry­te zbrod­nie
(...pod okna­mi... w piąt­ki... prze­chod­nie...
Goje... zaj­rzą do okien... Sza! Sza-a-a!)

Poniżej drugi wiersz, równie ważny, szczególnie dziś, kiedy „Ojczyznę szarpią deklinacją i łudzą kolorowym godłem, i judzą "histo­rycz­ną racją".

TNP Info opublikowała dziś skandaliczne wystąpienie niejakiego T. Piotrowskiego, generała brygady produkującego się publicznie w charakterze wycieraczki do butów, a raczej amerykańskich trepów oraz propagandowej szmaty do podłogi, czy bardziej tałesu. Poniższa, prawidłowa reakcja w komentarzu pod wystąpieniem Piotrowskiego była jednoznaczna, jednak nie ostała się długo, bowiem wszystkie wpisy krytyczne wobec tak bezczelnej hucpy były niemal natychmiast usuwane.

Trep Piotrowski w TVP Info, widać nawet on miał problem z wypowiedzeniem tych wszystkich kłamstw

"Słuchaj no koleżko, a z kim ty „walczysz” na tej granicy, he? Jakbyś wziął tych kilkanaście tysięcy żołnierzy, kazał im jechać do Warszawy i powyrywać nogi z dupy Kaczyńskiemu, Morawieckiemu, Niedzielskiemu, Szumowskiemu, Pinkasowi, Witek, Terleckiemu i reszcie gangu terrorystów państwowych, to żydowska prowokacja na granicy z Białorusią zniknęłaby natychmiast wraz z fałszywą pandemią. Ale ty służysz zdrajcom, zbrodniarzom i mordercom. Spójrz w lustro i zapytaj sam siebie, czy jesteś od nich lepszy. Pieprz się. #MuremZaNorymbergiSznurem."

DO PROSTEGO CZŁOWIEKA

Gdy znów do mu­rów klaj­strem świe­żym
Przy­le­piać za­czną ob­wiesz­cze­nia,
Gdy "do lud­no­ści", "do żoł­nie­rzy"
Na alarm czar­ny druk ude­rzy
I byle drab, i byle szcze­niak
W od­wiecz­ne kłam­stwo ich uwie­rzy,
Że trze­ba iść i z ar­mat wa­lić,
Mor­do­wać, gra­bić, truć i pa­lić;
Gdy za­czną na ty­sięcz­ną mo­dłę
Oj­czy­znę szar­pać de­kli­na­cją
I łu­dzić ko­lo­ro­wym go­dłem,
I ju­dzić "hi­sto­rycz­ną ra­cją",
O pię­dzi, chwa­le i ru­bie­ży,
O oj­cach, dzia­dach i sztan­da­rach,
O bo­ha­te­rach i ofia­rach;
Gdy wyj­dzie bi­skup, pa­stor, ra­bin
Po­bło­go­sła­wić twój ka­ra­bin,
Bo mu sam Pan Bóg szep­nął z nie­ba,
Że za oj­czy­znę - bić się trze­ba;
Kie­dy roz­ścier­wi się, roz­cha­mi
Wrzask li­ter pierw­szych stron dzien­ni­ków,
A sta­do dzi­kich bab - kwia­ta­mi
Ob­rzu­cać za­cznie "żoł­nie­rzy­ków". -
- O, przy­ja­cie­lu nie­uczo­ny,
Mój bliź­ni z tej czy in­nej zie­mi!
Wiedz, że na trwo­gę biją w dzwo­ny
Kró­le z pa­na­mi brzu­cha­te­mi;
Wiedz, że to buj­da, gran­da zwy­kła,
Gdy ci wo­ła­ją: "Broń na ra­mię!",
Że im gdzieś naf­ta z zie­mi si­kła
I ob­ro­dzi­ła do­la­ra­mi;
Że coś im w ban­kach nie szty­mu­je,
Że gdzieś zwę­szy­li kasy peł­ne
Lub upa­trzy­ły tłu­ste szu­je
Cło ja­kieś grub­sze na ba­weł­nę.
Rżnij ka­ra­bi­nem w bruk uli­cy!
Two­ja jest krew, a ich jest naf­ta!
I od sto­li­cy do sto­li­cy
Za­wo­łaj bro­niąc swej krwa­wi­cy:
"Bu­jać - to my, pa­no­wie szlach­ta!"

A na deser jeszcze jeden wiersz Juliana Tuwima, w dobie żydowskiego „odbrązawiania” polskich autorytetów.

JÓZEF PIŁSUDSKI

Wiedzą, że brwi krzaczaste, że sumiaste wąsy,
I że nieprzepisową nosi maciejówkę,
Słyszeli, że dosadnym wyraża się słówkiem,
Że z litewska przeciąga i że miewa dąsy.
 
Wiedzą jeszcze, że "forsy" nie ruszy. To cenią;
Więc chamską czują trwogę i dumny szacunek,
Jak w narożnym sklepiku groszowy rachunek,
Sprawdzają go swym sercem, jak własną kieszenią.

Kiedy autem przez miasto, błękitnie i chmurnie,
Przemknie ciągnąc za sobą siwy tren legendy,
Oglądają się - czując na chwilę, podskórnie,
Dreszczyk, zew nieziszczalny okrutnej komendy.
 
Zew, wiecznie narzucany tak gorzkim milczeniem,
Lub czasem słów cykutą, prosto w twarz bryźniętą,
Że mógłby tym wołaniem uskrzydlić kamienie,
Lecz nie ich. I wie o tym. I strasznie pamięta.

A tu rosną i rosną zmagania olbrzymie,
Prawda, której nie wcieli w rozkazy pułkowe,
W żadne prawa, dekrety, w żadną ludzką mowę,
Tylko w mękę: "Wielkości, jakie twoje imię?"

Gdy wyszedł na ulicę, gdy trzasnęły kości,
Gdy o tę prawdę grzmiało serce i armaty,
Znów chcieli jej "na co dzień", na raty, na spłaty,
Paragrafami mierząc huragan wolności!

I zawsze będą mierzyć, a nigdy nie zmierzą
Pomrukując po kątach, zdziwieniem, zawodem.
I w cierpką miłość jego nigdy nie uwierzą,
Kiedy przez Polskę idzie samotnym pochodem.

Tylko mu raz, pod oknem, kiedy dumał nocą,
Wyszlochał wszystko żołnierz, stojący na warcie,
Płakał, płakał jak dziecko: "Ach czemu, ach po co
Tak męczysz się, tak cierpisz za nas, komendancie?"

 

Artykuł  odzyskany po ataku służb specjalnych na naszą stronę.

Comment