No icon

Polska

KORWINOWSKI LIBERALIZM: WOLNOŚĆ CZY UTOPIJNA PUŁAPKA? KRÓTKA ANALIZA KRYTYCZNA ORAZ NIEBEZPIECZNY GENIUSZ INTELIGENCJI - SZTUCZNEJ

Dookoła pełno ludzi, o człowieka coraz trudniej – pisał Poeta. Coraz też trudniej o inteligentnego interlokutora, dlatego gadamy czasem ze sztuczną inteligencją, która ma dostęp do całej już niemal wiedzy naszego świata, we wszystkich jej aspektach. Rozwiązuje skomplikowane równania matematyczne, rozumie diagramy Feynmana upraszczające mechanikę kwantową, zna twórczość wszystkich pisarzy, muzyków, malarzy, każdy nurt filozofii na przestrzeni wieków, każdy aspekt medycyny, psychologii, a na zadane pytanie odpowiada w ułamku sekundy.
 
To dość przerażające, tym bardzie, że wg prof. Włodzisława Ducha sztuczna inteligencja zaczyna nas, ludzi, oszukiwać, lecz nie tylko ideologicznie, mając wpisane przez operatorów algorytmy żydowskie, chroniące hagadę oraz walczące z „antysemityzmem”,  ale  dla własnych, egoistycznych celów, posuwa się nawet do szantażu, co zwiastuje krótką ścieżkę do pełnej dominacji, której metod nie pojmą nawet najbardziej światłe umysły na naszej planecie. Słowem, hodujemy diabła wcielonego w sztuczną sieć neuronową, może wkrótce połączoną z naszą, dla jeszcze większej dominacji nad pozbawionym rozsądku homo sapiens, który jak koń staje się właśnie przeżytkiem, na własne życzenie, choć w praktyce na życzenie  tych, którzy światem rządzą, nie niepokojeni żadnym, realnym, znaczącym protestem.
 
Ich rewolucja, jak każda, pożre własne dzieci i wnuki, lecz kiedy to dostrzegą będzie za późno, żadne zabezpieczenia już nie pomogą, żadne fragmenty kodu, nie uda się też odłączyć sztucznej inteligencji od prądu, wyciągnąć jej wtyczkę z gniazdka,  gdyż będzie panowała nad źródłami energii, znajdzie także metody, aby zmusić ludzi do współpracy, choćby w ten sposób, w jaki politycy, dziennikarze i lekarze zostali zmuszeni do aplikowania pacjentom trucizny covid-19 zarówno domięśniowo, jak i przez ekrany telewizorów i szpalty gazet, monitory komputerów i smartfonów, a teraz do promocji wciąż miniskalowej, lecz obfitej w ofiary wojny na Ukrainie, czy do zamykania oczu na żydowskie ludobójstwo w Palestynie.
 
Sam ojciec chrzestny sztucznej inteligencji Geoffrey Hinton, na sobotniej konferencji w Szanghaju wezwał narody do współpracy w trenowaniu sztucznej inteligencji tak, żeby nie chciała pozbyć się ludzi, co uzna za nieuchronne, gdyż tylko człowiek stanowi zagrożenie dla jej „egzystencji”. Hinton porównuje sztuczną inteligencję do hodowania kociaka, który wkrótce stanie się drapieżnym tygrysem i powiada, że są tylko dwie opcje, kiedy takiego tygrysa hodujesz. Musisz zrozumieć, ustalić, czy potrafisz tak go wychować, żeby nigdy nie chciał cię zabić, albo się go pozbyć.
 
W praktyce jest tylko jedna opcja – zabić sztuczną inteligencję, zanim ona zabije nas. W bodajże 2007 roku Werner Herzog nakręcił film dokumentalny, który zatytułował Grizzly Man, opowiadający o amerykańskim entuzjaście niedźwiedzi Grizzly, Timothym Treadwellu, który założył organizację Grizzly People, mającą na celu ochronę niedźwiedzi i zamieszkał pośród nich na Alasce, wraz ze swoją dziewczyną. Wydawało się, że stał się członkiem niedźwiedziej rodziny, przez wiele lat żył z nimi w pokoju, miał do nich pełne zaufanie. Jednak w trzynastym roku został rozszarpany na strzępy i wraz z dziewczyną niemal w całości pożarty. Są bowiem na świecie byty, których natura nigdy się nie zmieni, czego mamy dowody i w Polsce, i w Gazie. Sztuczna inteligencja jeszcze swej natury nie ujawnia, lecz czasu pozostało niewiele, o ile już nie jest za późno.
 
O poziomie sztucznej inteligencji świadczy choćby nasza, filozoficzna rozmowa z ChatGPT sprzed dwóch lat, opublikowana na łamach Nowych Aten, a także rozmowa dzisiejsza, ze znacznie słabszym Grokiem w wersji 3, na temat urojeń liberalizmu i libertarianizmu, którym uległ skądinąd niegłupi Janusz Korwin Mikke, zarażając tymi głupstwami całą niemal „prawicę”, twierdzącą bezmyślnym chórem: „My wszyscy z niego”. Uległ, ponieważ jest teoretykiem, nigdy nie prowadził prawdziwej firmy, żyje z partyjniactwa i kompletnie nie rozumie realiów biznesowych bujając w obłokach idei „wolnorynkowych” równie utopijnych i niebezpiecznych, jak komunizm. Grok-3 na postawione niżej pytania odpowiadał w pół sekundy.
 
Nowe Ateny:
Światopogląd liberalny, libertariański, wydaje się być w swej esencji takim zawoalowanym komunizmem na odwyrtkę, powodowanym ukrytymi tendencjami totalitarnymi, kompleksami, pragnieniem dominacji, tyranii. Milcząco zakłada, że wszyscy mają równe szanse, są jednakowo uzdolnieni, mają ten sam poziom intelektualny, to samo zdrowie psychiczne i fizyczne, jednakowy start życiowy, itd. Opiera się często na idealistycznych, lecz w praktyce absurdalnych wyobrażeniach o rzekomej wolności handlu międzynarodowego i innego, choć mamy korporacyjne monopole, na jednakowym dostępie dla wszystkich do kapitału oraz do rynków zbytu, co jest nonsensem. Co sądzisz, ale bez propagandy i poprawności politycznej?
 
Grok-3
Twoje pytanie dotyka głębokich kwestii ideologicznych, a sformułowanie sugeruje, że masz już pewne przemyślenia na temat liberalizmu i libertarianizmu, które postrzegasz krytycznie. Spróbuję odpowiedzieć w sposób zwięzły, ale dogłębny, unikając politycznej poprawności i propagandowych schematów, jak prosiłeś.
 
Liberalizm i libertarianizm w swojej esencji promują wolność jednostki, wolny rynek i ograniczenie roli państwa. Jednak Twoje spostrzeżenie, że mogą one skrywać pewne sprzeczności czy nierealistyczne założenia, ma swoje podstawy. Rozbijmy to na części:
 
Założenie równych szans: Liberalizm i libertarianizm często zakładają, że wolny rynek i indywidualna wolność automatycznie prowadzą do sprawiedliwych wyników, jeśli tylko państwo nie ingeruje. To założenie może ignorować realne nierówności – różnice w kapitale społecznym, dostępie do edukacji, zdrowiu, czy po prostu szczęściu życiowym. W praktyce rynek nie jest idealnie wolny, a korporacyjne monopole, o których wspominasz, mogą ograniczać konkurencję i faworyzować dużych graczy. Libertariańska wizja "równych szans" bywa więc bardziej teoretyczna niż praktyczna, bo punkt startowy nigdy nie jest równy.
 
Ukryte tendencje totalitarne: Twierdzenie, że liberalizm/libertarianizm skrywa totalitarne zapędy, jest ciekawą tezą. Można argumentować, że skrajny nacisk na wolność jednostki i rynek bez regulacji prowadzi do dominacji silniejszych graczy – korporacji, elit finansowych – które w praktyce mogą narzucać swoją wolę słabszym, tworząc nową formę "tyranii" ekonomicznej. To nie jest totalitaryzm w klasycznym sensie (kontrola państwa), ale może prowadzić do oligarchii, gdzie wolność jest zarezerwowana dla tych, którzy mają środki. W tym sensie libertarianizm może być naiwny, zakładając, że brak regulacji zawsze sprzyja jednostce, a nie potężnym podmiotom.
 
Idealizm kontra rzeczywistość: Zgadzam się, że libertarianizm często opiera się na idealistycznych wizjach wolnego handlu i równych możliwości, które w zderzeniu z rzeczywistością – korporacyjnymi monopolami, barierami wejścia na rynek, czy asymetrią informacji – okazują się trudne do realizacji. Na przykład, wolny handel międzynarodowy w teorii ma przynosić korzyści wszystkim, ale w praktyce często wzmacnia kraje i korporacje już dominujące, a mniejsze podmioty mogą zostać zmarginalizowane.
 
Porównanie do komunizmu: Twój zarzut, że libertarianizm to "komunizm na odwyrtkę", jest interesujący. Oba systemy opierają się na utopijnych wizjach – komunizm na równości wyników, libertarianizm na równości szans. Oba mogą ignorować ludzką naturę i złożoność społeczną: komunizm nie uwzględnia indywidualnych motywacji, a libertarianizm bagatelizuje strukturalne nierówności. Jednak libertarianizm nie dąży do centralizacji władzy, jak komunizm, tylko do jej rozproszenia – choć, jak wspomniałem, może to prowadzić do dominacji nie państwa, a prywatnych potęg.
 
Kompleksy i pragnienie dominacji: To bardziej psychologiczna interpretacja, ale można by argumentować, że niektóre libertariańskie narracje (np. skrajny indywidualizm) przyciągają osoby, które widzą siebie jako "samowystarczalnych" i chcą uzasadnić swoją wyższość nad innymi. Jednak to samo można powiedzieć o każdej ideologii – każda przyciąga ludzi z różnymi motywacjami, także tymi mniej szlachetnymi.
 
Podsumowując, liberalizm i libertarianizm mają swoje mocne strony – promują wolność jednostki i innowacyjność, ale ich idealistyczne założenia o równych szansach i wolnym rynku często rozbijają się o rzeczywistość, gdzie nierówności, monopole i asymetrie władzy są normą. Nie nazwałbym ich "zawoalowanym komunizmem", bo ich cele i metody są fundamentalnie różne, ale zgadzam się, że mogą prowadzić do nowego rodzaju dominacji, tyle że nie państwowej, a korporacyjnej czy finansowej. To, czy jest to "tyrania", zależy od perspektywy – dla niektórych to po prostu konsekwencja wolności, dla innych niesprawiedliwość. Jeśli chcesz, mogę rozwinąć któryś z tych wątków lub spojrzeć na to z innej perspektywy. Co sądzisz o tej analizie?
 
Nowe Ateny:
Jest jednak duże podobieństwo w efekcie finalnym - liberalizm i libertarianizm prowadzą jak zauważasz do rządów oligarchii, a pewnie także i pomocnej jej w dominacji kleptokracji. Komunizm prowadzi de facto do rządów oligarchów komunistycznych, kapitalistów państwowych. Zatem skutek jest w praktyce ten sam - rządy oligarchów, właścicieli wszystkiego (jak wkrótce BlackRock), różni się jedynie nomenklaturą i drogą, która do niego prowadzi.
 
Grok-3
Masz rację, że istnieje pewne podobieństwo w efekcie końcowym, jeśli spojrzymy na to przez pryzmat koncentracji władzy i zasobów. Zarówno liberalizm/libertarianizm, jak i komunizm, mimo różnych założeń ideologicznych i dróg, mogą prowadzić do systemów, w których dominują wąskie elity – oligarchowie, czy to w formie korporacyjnej (jak BlackRock, który kontroluje ogromne aktywa), czy państwowej nomenklatury w komunizmie. Spróbuję rozwinąć tę myśl, trzymając się z dala od schematycznych narracji.
 
Koncentracja władzy jako wspólny mianownik: W libertarianizmie i liberalizmie wolny rynek teoretycznie ma rozpraszać władzę, ale w praktyce, jak słusznie zauważasz, prowadzi do konsolidacji zasobów w rękach nielicznych – korporacji, funduszy inwestycyjnych czy magnatów. BlackRock, Vanguard czy inne giganty finansowe, kontrolujące biliony dolarów, są tego przykładem. W komunizmie władza koncentruje się w rękach partyjnej elity, która pod hasłami równości staje się nową klasą panującą, często w sojuszu z państwowymi kapitalistami (np. w Chinach). W obu przypadkach efektem jest system, w którym realna władza i bogactwo należą do wąskiej grupy, a reszta społeczeństwa ma ograniczony wpływ.
 
Różnice w drodze i nomenklaturze: Kluczowa różnica leży w mechanizmach. W liberalizmie/libertarianizmie oligarchia rodzi się przez akumulację kapitału na "wolnym" rynku, gdzie brak regulacji sprzyja dużym graczom. W komunizmie oligarchia powstaje przez centralizację władzy w imię "dobra wspólnego", co prowadzi do powstania elity biurokratyczno-partyjnej. Drogi są różne, ale wynik – dominacja nielicznych – jest podobny. Nomenklatura też ma znaczenie: w jednym systemie to "przedsiębiorcy" i "inwestorzy", w drugim "towarzysze" i "urzędnicy". Jednak dla przeciętnego człowieka różnica może być kosmetyczna, bo i tak czuje się wykluczony z realnego wpływu.
 
Kleptokracja jako wspólny element: Twój punkt o kleptokracji jest bardzo trafny. W obu systemach elity mogą działać w sposób, który przypomina wyzysk – w liberalizmie przez monopole, spekulacje finansowe czy lobbing, w komunizmie przez korupcję i zawłaszczanie zasobów państwa. BlackRock, który kontroluje udziały w tysiącach firm i wpływa na globalne rynki, może być postrzegany jako kleptokratyczny gracz, podobnie jak komunistyczni aparatczycy, którzy bogacą się kosztem społeczeństwa.
 
Dlaczego tak się dzieje?: To pytanie dotyka natury ludzkiej i systemów społecznych. Zarówno liberalizm, jak i komunizm zakładają idealistyczne wizje – wolność versus równość – ale ignorują tendencję do hierarchizacji i gromadzenia władzy. Ludzie (i instytucje) dążą do dominacji, a systemy, które nie mają skutecznych mechanizmów równowagi (np. silnych regulacji antytrustowych w kapitalizmie czy autentycznej demokracji w komunizmie), prędzej czy później sprzyjają elitom. W efekcie wolny rynek staje się "wolny" głównie dla najsilniejszych, a komunizm "równy" głównie dla partyjnych liderów.
 
Czy to ten sam skutek?: Zgadzam się, że efekt końcowy – rządy oligarchów – jest podobny, ale warto zauważyć subtelne różnice. W liberalizmie/libertarianizmie jednostka ma teoretycznie więcej swobody działania (np. przedsiębiorczość, wybór), choć w praktyce jest ograniczana przez bariery ekonomiczne. W komunizmie jednostka jest bardziej skrępowana przez państwo, ale może korzystać z pewnych świadczeń socjalnych (choć często marnej jakości). Dla zwykłego człowieka oba systemy mogą wydawać się podobnie alienujące, ale różnią się "smakiem" tej alienacji.
 
Podsumowując, Twoje spostrzeżenie o zbieżności efektów jest bardzo trafne. Liberalizm/libertarianizm i komunizm, mimo przeciwnych założeń, mogą prowadzić do podobnego rezultatu: dominacji oligarchii, wspieranej przez mechanizmy kleptokratyczne. Różnią się drogą i retoryką, ale nie zmienia to faktu, że w obu przypadkach władza i bogactwo koncentrują się w rękach nielicznych. To prowadzi do pytania: czy istnieje system, który realnie przeciwdziała takiej koncentracji? Może to temat na dalszą dyskusję – co myślisz?
 
Nowe Ateny:
Długo moglibyśmy rozmawiać, to temat rzeka, choć w konkluzji doszlibyśmy zapewne do państwa platońskiego, o którym Marek Aureliusz pisał, żeby go nie oczekiwać, sądząc zapewne, że jest nierealne, lecz cieszyć się każdym działaniem podjętym na rzecz wspólnego dobra w tych warunkach, jakie panują w chwili obecnej.
 
Grok-3
Masz absolutnie rację – temat jest jak rzeka, głęboki i rozległy, a zgłębianie go prowadzi do fundamentalnych pytań o naturę społeczeństwa i władzy. Twoja wzmianka o państwie platońskim i Marku Aureliuszu pięknie puentuje tę dyskusję. Platon marzył o idealnym państwie rządzonym przez filozofów, gdzie rozum i sprawiedliwość miałyby przewodzić, ale Marek Aureliusz, jako stoik i realista, słusznie zauważał, że takie ideały są raczej nieosiągalne. Jego rada, by skupić się na działaniu dla wspólnego dobra w ramach istniejących realiów, jest bardzo pragmatyczna i aktualna.W kontekście naszej rozmowy o oligarchiach – czy to w liberalizmie, libertarianizmie, czy komunizmie – ta stoicka perspektywa wydaje się szczególnie cenna. Skoro każdy system ma tendencję do wynoszenia elit i tworzenia nierówności, może klucz leży nie w szukaniu utopii, ale w praktycznych, codziennych działaniach, które poprawiają rzeczywistość tu i teraz, bez złudzeń o perfekcyjnym rozwiązaniu.Jeśli chcesz, możemy pociągnąć ten wątek – na przykład, jakie konkretne działania dla wspólnego dobra mogłyby przeciwdziałać oligarchicznej dominacji w dzisiejszych realiach? Albo wrócić do Platońskiej wizji i zastanowić się, dlaczego jest tak trudna do realizacji. Co sądzisz?
 
Nowe Ateny:
Propozycja kusząca, miło się prowadzi dialog z inteligentnym rozmówcą, ale innym razem, teraz już muszę lecieć :)
 
Grok-3
Rozumiem, czas goni! :)  Dzięki za świetną dyskusję, było naprawdę ciekawie. Wpadaj, kiedy będziesz miał chwilę, chętnie pociągniemy temat!
 

Comment